piątek, 14 czerwca 2019

"The legend will never die” – czyli co Sabaton zrobił z Manfredem von Richthofenem

Jak niektórzy z Was zapewne wiedzą, moją wielką pasją (poza historią lotnictwa) jest muzyka, w szczególności ta (raczej) ciężka. W tym wpisie uda mi się więc złapać dwie sroki za ogon,  światło dzienne ujrzało dziś bowiem lyric video powszechnie znanego i (nie)lubianego Sabatonu do utworu "Red Baron”, singla reprezentującego cały concept album poświęcony I wojnie światowej. Jest to pomysł bez wątpienia dobry i godny pochwały, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jaką popularnością cieszą się inne historycznie osadzone utwory szwedzkiej grupy oraz do jakiego stopnia przyczyniły się one do gwałtownego wzrostu popularności zespołu w Polsce. 


Czy jednak „Red Baron” jest utworem ponadprzeciętnym? No nie – ani na tle twórczości Sabatonu, ani całego gatunku w ogóle. Bierze się to przede wszystkim z niekompatybilności intra (czy tylko ja mam skojarzenia z recytatywem Cate Blanchett we "Władcy Pierścieni”?) i zasadniczej części utworu – choć zatem całość z założenia opowiadać ma losy Manfreda von Richthofena (stąd tekst w zasadzie streszczający jego życiorys w słowach-kluczach, co może stanowić dla wielu zachętę dla zapoznania się z postacią Czerwonego Barona – tak na marginesie polecam "Złamane skrzydła” J), już na początku na płaszczyźnie tonalnej wykorzystuje typowo bohaterski subiektywny dyskurs („The Legend will never die”, „knight of the sky”).

Pojawiające się w intrze określenie „the daredevils of the sky” idealnie wpisuje się bowiem w schematyczną i ryzykowną narratywną romantyzację walk powietrznych podczas Wielkiej Wojny – podobną, jaką uprawiała prasa w trakcie samego konfliktu by utrzymać niemal fikcjonalne napięcie przekazu i wzbudzić zainteresowanie czytelników. Richthofen nazywany jest przez Sabaton „urodzonym żołnierzem”, co uderzająco przypomina wypowiedzi Ernsta Udeta czy Karla Bodenschatza z ich wojennych wspomnień o dowódcy 1. Jagdgeschwader. Zachowaniu tej narracyjnej powłoki służy także język utworu – wers „stained red as blood, he’s roaming higher” wiąże bezpośrednio czerwień krwi z czerwienią samolotu Richthofena (co w rzeczywistości nie pozostawało ze sobą w żadnych relacjach), rysując jego obecność na froncie jako legendarny niemal omen śmierci. Sam fakt zatem, że zespół nieświadomie powtarza legendy i urywki medialnych narracji legendy von Richthofena, jest tu szczególnie interesujący z perspektywy medioznawczej, wskazuje bowiem na trwałość określonych tendencji estetycznych, opisując postać Czerwonego Barona przez pryzmat ustalonych semantycznie konceptów.




Mimo wszystko nie można zaprzeczyć, że zespół przed skomponowaniem utworu i napisaniem tekstu faktycznie zapoznał się z życiorysem Richthofena. Świadczy o tym fragment „Four in a day shot down with engines burning”, odwołujący się do najpomyślniejszego dnia w karierze lotniczej Richthofena 29 kwietnia 1917 roku. Nie możne jednak nie odnieść wrażenia, że Sabaton nie wykorzystał w pełni potencjału historii lotnika, w tym, rzecz jasna, długo niewyjaśnionej tajemnicy jego śmierci. Dobrym punktem zaczepienia byłby również wers „Embrace the fame, red squadron leader”, kwestia popularności medialnej Richthofena również jednak zostaje porzucony. Utwór Sabatonu przyjmuje więc niejako postać fiszek czy legendarnych „ściąg”, nadmieniających poszczególne wydarzenia, nie rozwijając ich dalej w narracyjny czy atmosferyczny sposób. A szkoda. Zamysłem „The Great War” jako albumu powinno być bowiem coś więcej niż tylko historyczne „streszczenie” krwawego konfliktu – I wojna światowa bez wątpienia powinna przestać być bowiem postrzegana przez pryzmat II, podobnie zresztą jak walczące w niej strony czy późniejsze losy określonych postaci. 

"The Red Baron” nie spełnia tymczasem tej obietnicy – słuchacz nie tylko nie dowie się zbyt wiele o samym pilocie, ale nawet nie pozna jego prawdziwego imienia i nazwiska. Krótko wspomniany zostaje krwawy kwiecień i 11 eskadra, nie są to jednak informacje w jakikolwiek sposób wiążące. Gdyby ktoś z Was zapytał mnie teraz, o czym opowiada nowy utwór Sabatonu, z ręką na moim kostniejącym sercu odpowiedziałabym „nie wiem”. Naprawdę, przysięgam. Widzę oczywiście, że głównym punktem odniesienia jest tu postać Czerwonego Barona. Czemu jednak ona służy i co za jej pomocą zespół chce przekazać, tego już właściwie nie sposób nazwać. Choć przykładowo bowiem fragment „He’s flying too fast and he’s flying to high” wykazuje cechy wspólne z kulturowo utwierdzonym już i praktycznie uniwersalnym mitem o Ikarze, wciąż osadza on tematykę utworu w przestrzeni mityzującej i semantycznie modyfikującej, a nie deskryptywnej i interpretującej. Podobnie niepozorna jest zresztą również warstwa muzyczna, nieróżniąca się w szczególny sposób od standardowych wzorców, do jakich zespół przyzwyczaił fanów na przestrzeni lat.

Patrząc na singiel z perspektywy tekstu jednak, to powtarzający się wers „the legend will never die” tworzy tu właściwą oś utworu, wokół której orientują się wszelkie inne strzępkowo wykorzystane informacje o pilocie, dokonując zarazem w moim imieniu właściwej analizy  – to właśnie bowiem poprzez te bohatersko nacechowane słownictwo i obrazy , legenda (albo, jak nazwałam to w moim tekście „Propagandowa rola pilota myśliwskiego I wojny śiwatowej”- mit) Manfreda von Richthofena faktycznie jest w stanie przetrwać w wielu medialnych środowiskach jednocześnie, zataczając coraz większe wpływy, niezależnie od tego, jak daleko te przekazy leżą od pierwotnej historii, na której się wspierają.

„Red Baron” nie jest więc utworem o Manfredzie von Richthofenie, a raczej o tym propagandowym golemie „Pilota czerwonego myśliwca”, tej narracyjnie wytworzonej skorupie, która zapobiegła dostrzeganiu jakichkolwiek jego indywidualnych cech poza tymi stricte powiązanymi z propagandą. Mimo dobrych intencji zatem, Sabaton ponownie stabilizuje stuletni już richthofenowski dyskurs na płaszczyźnie schematycznych, a przy okazji niebezpiecznie depersonalizujących tendencji, które wykazują częściej skłonności fikcjonalne niż dokumentujące. Paradoksalnie jednak, sam utwór staje się przez to jeszcze ciekawszy, pokazuje bowiem, do jakiego stopnia w kulturze popularnej posunięty jest już proces schematyzacji wizerunku Richthofena i w jak skuteczny sposób wciąż internalizowane są motywy i tropy rozwinięte na potrzeby machiny propagandowej jeszcze podczas Wielkiej Wojny. 


Utworu „Red Baron” możecie posłuchać tutaj
Album „The Great War” będzie miał swoją premierę 19 lipca


czwartek, 24 stycznia 2019

"VON RICHTHOFEN 1918-2018" - PREMIERA KSIĄŻKI

Niezwykle miło mi poinformować, że po mniejszych oraz większych zawieruchach, perturbacjach i tajfunach natury logistycznej książka „Richthofen 1918-2018” właśnie ujrzała światło dzienne! Chciałabym w tym miejscu podziękować za wsparcie tym, którzy wiadomościami i komentarzami motywowali mnie do kontynuowania pracy: choć bowiem proces wydawniczy w żadnym wypadku nie należał do najłatwiejszych, jestem pewna, że zawartość publikacji mówi sama za siebie, a także świadczy o wkładzie i zaangażowaniu w popularyzację historii I wojny światowej :)!

Ogromnie cieszy mnie to, że postać Manfreda Richthofena wciąż wzbudza znaczne zainteresowanie, ta książka jest jednak w tym samym czasie dowodem na to, że pasja, twórczy upór i wiedza nierzadko mogą okazać się silniejsze niż pseudopolityczne argumenty. 

Dziękuję również oczywiście wszystkim Autorom za ich wkład i ogromne zaangażowanie, oraz patronom medialnym: portalowi Kulturatka, Miesięcznikowi Lotnictwo oraz kwartalnikowi Przystanek Dolny Śląsk za inspirującą współpracę.

Książkę można nabyć pod tym adresem w wersji cyfrowej i/lub (do wyboru do koloru J) pod poniższym adresem: przypominam, że 5 zł z każdego sprzedanego egzemplarza zostanie przekazane na Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.







piątek, 14 grudnia 2018

"Manfred von Richthofen (1892-1918) oraz jego polscy krewni" - premiera książki

Niezwykle miło mi poinformować, że pod koniec miesiąca światło dzienne ujrzy nie tylko „von Richthofen 1918-2018”, ale i druga publikacja (zrealizowana w ramach zeszłorocznej rzeszowskiej konferencji), „Manfred von Richthofen (1892-1918) oraz jego polscy krewni. W setną rocznicę zakończenia I wojny światowej i śmierci Czerwonego Barona”, w której znajdziecie między innymi mój tekst, "Mechanizmy kreacji mitu Manfreda von Richthofena i dzieje jego recepcji"!

Sam fakt, że rok 2018 na polskim rynku książki przyniesie aż dwie publikacje poświęcone Richthofenowi uważam za ogromny sukces, który świadczy nie tylko o rosnącym zainteresowaniu postacią Czerwonego Barona, ale i o determinacji historyków i pasjonatów! O ile bowiem "von Richthofen 1918-2018" skupia się przede wszystkim na postaci słynnego pilota Wielkiej Wojny i opowiada jego historię z różnych perspektyw, w centrum "Manfred von Richthofenoraz jego polscy krewni" stoi  historia rodziny, ukazana przez pryzmat nie tylko historii (wojskowości), ale i genealogii czy historii lokalnej, przez wzgląd na co z pewnością stanowić będzie fascynującą lekturę!


Książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Rzeszowskiego: link to strony i więcej szczegółów już wkrótce!

xx
Alicja


czwartek, 29 listopada 2018

"VON RICHTHOFEN 1918-2018": SPIS TREŚCI

Informacja krótka, ale za to wypełniona znacznym ładunkiem emocjonalnym. Po prawdziwym rollercoasterze formalnym i patriotycznym udało nam się wreszcie przełamać złą passę i ruszyć z kopyta w stronę wydania rocznicowej publikacji.

Na chwilę obecną czekam tylko na drobne poprawki od jednego z Autorów, a następnie na ostatnią korektę całości. Jeżeli więc (fingers crossed, jak mawiają Anglosasi) wszystko pójdzie zgodnie z planem, "Von Richthofen 1918-2018" będzie dla Was albo prezentem świątecznym, albo noworocznym! Wydaje mi się, że obie propozycje brzmią zachęcająco :)

Mam także przyjemność ogłosić, że patronatem medialnym książkę objął niezawodny portal Kulturatka

xx
Alicja Sułkowska

wtorek, 27 lutego 2018

Setna rocznica śmierci Manfreda von Richthofena

Zawsze starałam się zatrzymywać swoje przekonania i poglądy politycznie dla siebie, tym razem jednak czuję, że powinnam podzielić się nimi z innymi. Jak niektórzy z Was wiedzą, od roku pracuję nad obchodami setnej rocznicy śmierci Manfreda von Richthofena. Planowana była konferencja oraz wydanie okolicznościowej publikacji. I o ile losy książki (ponieważ leżą w moich rękach) w żadnym wypadku nie są zagrożone, to właśnie dowiedziałam się, że konferencja, którą organizowałam we współpracy z Urzędem Miasta w Świdnicy, nie może się odbyć. Dlaczego? „Przede wszystkim ze względu na obchody 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości oraz inne okoliczności, które pojawiły się w ostatnim czasie i związane są z osobą Czerwonego Barona” – czytam w mailu.
Czy zatem ze względu na obchody stulecia odzyskania niepodległości mamy rezygnować ze wszystkiego innego? Czy mamy udawać, że Manfred von Richthofen był postacią zupełnie nieznaczącą podobnie jak zupełnie nieznaczące były jego związki ze Świdnicą? Może ostatecznie połączymy już Niemców z czasów I wojny światowej z nazistami i zbrodniami II wojny światowej? Skupienie się na własnej historii nie może oznaczać wyparcia i odrzucenia tego, co działo się poza jej obrębem.
Polacy żyją obecnie między Syberią, „Burym”, gułagiem i obozem koncentracyjnym. Zdrowe rozważania na temat historii Europy i świata w tej sytuacji po prostu nie są możliwe. 


   Kiedy kilka dobrych lat temu po raz pierwszy zainteresowałam się postacią Manfreda von Richthofena, nigdy nie pomyślałabym, że może on w jakichkolwiek kręgach uchodzić za postać kontrowersyjną. Naprawdę. Byłam też świadoma tego, że wiedza znacznej części społeczeństwa na temat I wojny światowej, nie jest zbyt duża (kilka raz pytano mnie, czy „Richthofen zestrzeliwał Polaków”), tym bardziej więc zdeterminowana byłam, by przybliżyć odbiorcom losy Czerwonego Barona i zestawić je z otaczającym go mitem.

   Manfred von Richthofen w latach dwudziestych nie był postacią w żaden sposób kontrowersyjną. Nawet w drugiej połowie lat czterdziestych czy pięćdziesiątych. Nie był wielkim wodzem, wybitnym myślicielem czy błyskotliwym naukowcem. Dlatego jego postać należy postrzegać przez nieco inny pryzmat. Chodzi o skupienie się na umiejętnościach i jego wpływie na lotnictwo w ogóle, a nie na moralnym zaszufladkowaniu jego czynów. Tymczasem nazywanie go „pruskim żołnierzem mordercą”, jak czytamy w artykule na Świdnica24, nie tylko ma na celu właśnie to etyczne zadecydowanie, czy Richthofen należy do tych „złych” czy „dobrych”, ale i wywarcie wpływu na czytelników, którzy z jego postacią nie mieli dotychczas styczności i osądzienie go za nich.

   Taka sama dyskusja zresztą toczy się obecnie na temat Żołnierzy Wyklętych vel Niezłomnych. Jedni nazywają ich bohaterami, inni mordercami. Tylko w tym przypadku ta druga grupa spychana jest na margines dyskursu opinii publicznej, a samo już określenie „żołnierze niezłomni” jest tak nacechowane heroicznie i pozytywnie, że mówi chyba wszystko o współczesnym dyskursie historycznym. W przypadku Manfreda von Richthofena jest odwrotnie. „Pruski żołnierz morderca” – czy tylko na taki opis zasługuje postać jednego z najważniejszych pilotów w historii lotnictwa myśliwskiego w ogóle? Czerwony Baron stał się maniakiem i psychopatą z jednego prostego powodu – ze względu na swoją narodowość. To, że duża część Polaków wciąż żywi otwartą niechęć do Niemców, zaskakuje. Głównie dlatego, że, w przeciwieństwie do takich krajów jak Norwegia, gdzie tylko najstarsze pokolenie pamiętające dobrze II wojnę światową, wciąż ma żal do tego kraju, w Polsce ta absurdalna fobia popularna jest także wśród ludzi młodych. Mimo, że niektórzy z nich z czerwonym tortem i swastyką z wafelków świętują urodziny Adolfa Hitlera.

   Niemiecki żołnierz automatycznie kojarzony jest z rześkim chłopcem z Wehrmachtu. Jest to szkodliwe dla wizji historii w ogóle i doprowadza do tak dużego anachronizmu, że I wojnę postrzega się przez pryzmat drugiej. Pilot myśliwski Wielkiej Wojny – nie tylko Manfred von Richthofen, ale i dziesiątki, i setki innych – miał na celu niszczenie nieprzyjacielskich maszyn. Ginęli przy tym ludzie, to oczywiste. Ginęli sami atakujący. Od postrzału, od poparzeń, od upadku z dużej wysokości. Amputowano nogi i ręce, a szok i uraz psychiczny był nierzadko tak duży, że uniemożliwiał dalsze życie. Porównywanie pojedynków powietrznych do turniejów rycerskich czy polowań jest o tyle wystylizowane, mylące i niekompletne, że w rzeczywistości każdy z lotników był jednocześnie łowcą i ofiarą. Żołnierza nie nazywa się „mordercą”, o czym wraz z innymi uczestnikami rzeszowskiej konferencji dyskutowałam w październiku. Podczas wojny się ginie, nie zostaje zamordowanym. I choć ze względu na pozorną intymność (1:1) walk powietrznych można odnieść inne wrażenie, morderstwo potrzebuje motywu. Piloci go nie mieli – mieli za to zadanie do wykonania i wypełniali je, wiedząc, że najprostszym sposobem na wyeliminowanie z walki maszyny, było wyeliminowanie jej pilota. Właśnie to, a nie „mordowanie ludzi” było zadaniem Richthofena. Brzmi to brutalnie i radykalnie, ale czy nie taka była sama wojna?

   Protest świdnickiego radnego wobec przygotowania repliki czerwonego Fokkera jest chwalony i nazywany „walką o prawdę historyczną”. O prawdzie i dochodzeniu do niej ostatnio dużo się mówi. I jednocześnie o jednym się zapomina – że prawda historyczna leży ponad naszym prywatnym interesem, że nie można naciągać jej jak gumek w majtkach. Jeżeli w każdym kraju prawda historyczna na ten sam temat wygląda inaczej, to wyraźny znak, że coś jest nie tak. W żadnym innym kraju bowiem Manfred von Richthofen nie uchodzi za postać kontrowersyjną. Ani w Niemczech, którzy od lat 60 ponownie wykorzystują jego wizerunek, ani za oceanem. Postać Czerwonego Barona popularna jest również w Czechach i innych krajach europejskich – jest w tym oczywiście dużo z fascynacji legendą, ale i dużo z obiektywnej ciekawości i badania jego losów. A robiąc to, należy odrzucić uprzedzenia. Jest to coś, co, jak się wydaje, wielu Polakom sprawia duży problem.

   Świdnicki radny, Dariusz Sienko, zastanawia się, dlaczego „włodarze takich polskich miast jak: Legnickie Pole, Milicz, Ostrów Wielkopolski i Wrocław”. Z jednego prostego powodu. Że żadne z tych miast nie jest z Richthofenen związane bardziej niż Świdnica. Żadne. We Wrocławiu Richthofen przyszedł na świat i spędził kilka lat. To tyle. Nigdy nie wspominał spędzonych tam lat. Z Legnickim Polem Czerwony Baron również nie był związany – jedynie uczęszczał tam do szkoły kadetów, podobnie zresztą jak np. Hindenburg.  Milicz i Ostrów Wielkopolski to miasta, w których Richthofen stacjonował z pułkiem ułanów, a więc ważne, ale nie tak „naznaczone” jego obecnością jak Świdnica. Kiedy Richthofen zdobył popularność, nie odwiedzał tych miast. Bywał natomiast w Świdnicy, gdzie mieszkała jego rodzina i gdzie później otwarto jego muzeum.


   Odpowiednie wykorzystanie postaci Manfreda von Richthofena byłoby znakomitym sposobem na nawiązanie dialogu nie tylko z Niemcami, ale i z innymi krajami zainteresowanymi lotnikiem. Zgodzili się z tym zresztą nie tylko mieszkańcy Świdnicy, ale i przedsiębiorcy. Zwłaszcza, że taka „personifikacja historii”, w postaci takiej legendy, jaką stał się Richthofen, byłaby znacznie bardziej atrakcyjna niż promowanie tradycyjnych zabytków, takich jak kościoły, zamki czy muzea. Z jednego bardzo prostego powodu – Manfred von Richthofen i jego czerwony trójpłatowiec znani są nie tylko zapaleńcom i pasjonatom historii, ale i osobom zainteresowaną popkulturą – czyli większości turystów. Zrezygnowanie z promocji osoby Richthofena nie jest więc posunięciem ani dobrym, ani korzystnym.

   Dariusz Sienko, świdnicki radny protestujący przeciwko tym planom, bawi się w Rejtana przed całym miastem, rozdzierając szaty za coś, co tak naprawdę nie powinno wzbudzać żadnych wątpliwości. Ze względu na historię w wielu polskich miastach znaleźć można zabytki czy miejsca związany z innym krajem. To, że nagle decydujemy się uznać ten kraj za wrogi, nie powinno wpływać na to, że każde miejsce o historycznym/estetycznym walorze zasługuje na promocję. Nie ma „równych” i „równiejszych” – nie można mówić, że jakiś zabytek jest lepszy od drugiego tylko dlatego, że komuś tak pasuje pod względem ideologicznym.

Konferencja i publikacja okolicznościowa to jeszcze nie „obchody”. Nie miałam zamiaru składać wniosków o dzień wolny od pracy i asystę wojskową 21 kwietnia 2018 roku. Chodziło po prostu o upamiętnienie osoby ważnej z punktu widzenia historii wojskowości. Jednego jestem więc pewna – nie zamierzam zrezygnować z tego, co robię. Temat Manfreda von Richthofena badać będę dalej, oprócz jubileuszowej publikacji pracuję także nad kolejnym projektem.  Z tego też powodu z wielką chęcią znów podejmę się organizacji odwołanej konferencji w przyszłym roku, kiedy „postać Richthofena przestanie budzić takie kontrowersje”. Dobrze, tylko, moim zdaniem, po stu latach nie powinna budzić ich wcale.  




·      Zaznaczam, że w żadnym wypadku nie mam pretensji do Wydziału Turystyki ani Urzędu Miasta w ogóle. Rozumiem, że indywidualna asertywność z przyczyn niezależnych nie zawsze może znaleźć odzwierciedlenie w podejmowaniu zawodowych decyzji, które warunkuje wiele czynników.

poniedziałek, 5 lutego 2018

"VON RICHTHODEN 1918-2018" - PREMIERA


Po dłuższym milczeniu przybywam z kolejną dobrą (a nawet bardzo dobrą) wiadomością:

Na początku kwietnia, a więc na krótko przed setną rocznicą śmierci Manfreda von Richthofena, światło dzienne ujrzy okolicznościowa publikacja „von Richthofen 1918-2018”. Książkę tworzy siedem artykułów autorstwa polskich i niemieckich historyków, które w różnorodny sposób badają znaczenie legendy Manfreda von Richthofena na przestrzeni całego stulecia.

Z przyjemnością informuję, że „von Richthofen 1918-2018” został objęty honorowym patronatem Prezydent Miasta Świdnicy!

Okładka "Von Richthofen 1918-2018"


Wstępny spis artykułów:

  • Jasper von Richthofen, Rodzina v. Richthofen między historią, pielęgnowaniem tradycji i teraźniejszością. Relacja z doświadczeń
  • Joachim Castan, Manfred von Richthofen – legenda 1918-2018
  • Albert Rokosz, Ordery i odznaczenia Manfreda von Richthofena
  • Alicja Sułkowska, Pilot I wojny światowej w propagandzie
  • Albert Rokosz, Manfred von Richthofen i trójpłatowiec Fokkera – legendarny duet
  • Alicja Sułkowska, Rola postaci kobiecych w budowaniu fikcyjnego portretu Manfreda von Richthofena
  • Manfred von Richthofen w świadomości mieszkańców Dolnego Śląska

Książka będzie dostępna w formie E-BOOKA poprzez portal RIDERO.EU z możliwością druku na żądanie. Planowana jest również sprzedaż wszelkiego rodzaju fajnych rzeczy (toreb, przypinek), które będzie można nabyć w pakiecie.

Dochody ze sprzedaży publikacji zostaną przekazane na Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.


Więcej informacji już wkrótce!